Roberta z Mistrzejowic szuka cała Polska. Co stało się 20 stycznia 1995r?

26 lat temu wyszedł z domu na os. Złotego wieku i do dziś nie wiadomo dlaczego nie wrócił do domu. Jego ojciec wciąż szuka odpowiedzi na pytanie co wydarzyło się 20 stycznia 95r. O zaginięciu i poszukiwaniach mieszkańca Mistrzejowic na łamach strony "Śladem Zaginionych" pisze Karolina Dąbrowska.

Na ścianie u ojca Roberta wisi zdjęcie jego zaginionego syna, a na półce pod nim stoi wyschnięta róża, jako symbol miłości i tęsknoty. W tym miejscu Lech zapala świeczkę 29 października na urodziny syna i 1 listopada. W mieszkaniu, na kredensie, oprawione w ramkę stoi również zdjęcie przestawiające progresję wiekową wykonaną 17 lat po zaginięciu.

 

Ojciec, Lech Wójtowicz, zakładał segregatory swoim wszystkim dzieciom tuż po ich narodzinach i trzymał w nich pamiątki. Oddawał je w momencie, kiedy dzieci „wylatywały z gniazda”. Dwa z nich już podarował swojej córce i synowi. Został jeden, zielony… Roberta, ciągle na niego czeka.




 

Co wydarzyło się 26 lat temu w Mistrzejowicach?

 

20 stycznia 1995 roku Robert, jako ostatni, wyszedł z domu na osiedlu Złotego Wieku w Mistrzejowicach w Krakowie.


Miał wyrzucić śmieci, a później iść na uczelnię na zajęcia. Popołudnie planował spędzić w bibliotece. Ostatni raz był widziany, w dniu zaginięcia, około 13:00, przez sąsiadów przed swoją klatką.
Na wykłady nigdy nie dotarł. Mama Roberta, gdy obudziła się w nocy, zorientowała się że syn nie wrócił do domu. Rodzina zaczęła poszukiwania studenta. Dzwonili do znajomych chłopaka pytając czy wiedzą, gdzie może być. Nie wiedzieli…


Policja nie przyjęła zgłoszenia od razu, kazała czekać 48 godzin, tłumacząc, że Kraków to miasto studenckie, rozpoczął się weekend i możliwe, że Robert gdzieś za długo zabawił. Dopiero po upływie tego czasu służby zajęły się poszukiwaniami.

 

Sprawdzano nieprawdopodobne hipotezy. Przez wrażliwość i religijność chłopaka podejrzewano, między innymi, że wstąpił do sekty lub popełnił samobójstwo. Sugerowano, nawet, że Robert mógł wyjechać za granicę. Żadna hipoteza się nie potwierdziła, a trop szybko się urywał. W całym Krakowie pojawiły się plakaty ze zdjęciem Roberta, a w lokalnych gazetach komunikaty z prośbą o pomoc w ustaleniu miejsca Jego pobytu.

 

Miesiąc po zaginięciu, w domu Wójtowiczów, zjawił się kolega ze studiów Roberta mówiąc, że odebrał anonimowy telefon. Człowiek, który do niego dzwonił żądał zostawienia 30 milionów starych złotych (3 tyś. dziś) w koszu, a całego incydentu zabronił zgłaszać na policję.

 

Rodzice poszli z tym jednak na komisariat. Wyjątkowo niski okup i rzekomy telefon do kolegi, a nie do nich wydał im się chuligańskim wybrykiem. Nie pomylili się. Śledczy ustalili, że to ten chłopak chciał wykorzystać sytuację i wyłudzić pieniądze od zrozpaczonych rodziców Roberta.

 

Mijał czas. Dni, tygodnie, miesiące. Śledztwo nie posuwało się do przodu, na apele w lokalnych mediach nikt nie odpowiadał, jasnowidze mieli sprzeczne wizje, biuro detektywistyczne, wynajęte przez rodziców, też nic nie ustaliło.

 

Z każdym rokiem o Robercie robiło się coraz ciszej. W 15. rocznicę zaginięcia, rodzina znowu oplakatowała cały Kraków apelem i zdjęciem chłopaka, ojciec, Lech, zamówił 15 mszy w intencji syna, w 15 różnych kościołach na ten sam dzień. W 2012 roku rodzice dostali wezwanie do prokuratury. Mogli uznać syna za zmarłego, nie zgodzili się.

 



Powrót do sprawy po 20 latach

 

W 2015 roku sprawą zainteresowało się Archiwum X. Zaczęli ponownie przyglądać się wszystkim zgromadzonym materiałom. Skrupulatnie analizowali przesłuchania ówczesnych znajomych Roberta i jego krewnych. Podczas analizy tych wypowiedzi pojawiło się wiele pytań i ukazały się rozbieżności dotyczące tego samego okresu czy wydarzenia. Policjanci podjęli decyzję o konieczności ponownego rozpytania tych osób. Na szeroką skalę rozpoczęły się powtórne przesłuchania znajomych Roberta zarówno z uczelni jak i duszpasterstwa akademickiego. Swoimi spostrzeżeniami i uwagami podzielili się także policjanci, którzy prowadzili przez lata sprawę poszukiwawczą. Pomimo upływu lat, śledczy uzyskali nowe, ciekawe informacje. Szczegółowej analizie poddali również wszelkie zapiski Roberta, treść prowadzonych przez niego kalendarzy czy pamiętników.

 

Śledczy postawili tezę, a wręcz nabrali pewności, że Robert został zamordowany i dokonał tego ktoś z jego bliskiego kręgu. Jest to kolejny przypadek tak zwanej „ciemnej liczby zabójstw” czyli spraw, które na początku wydawały się zaginięciem, a okazały morderstwem.

 

Studentki, należące do duszpasterstwa, wspominały, że Robert często przesiadywał księdza Adama (założyciela duszpasterstwa akademickiego, którego członkiem był zaginiony) zamęczając go pytaniami. Ten jednak zaprzecza, że chłopak go odwiedził, a nawet temu jakoby miałby z nim kiedykolwiek rozmawiać. Podczas przesłuchania księdza Andrzeja, brata księdza Adama, śledczy dowiedzieli się, że Robert miał wybrać się na imprezę karnawałową, 21 stycznia 95 roku, przebrany za lekarza. Tę wiedzę, podobno, posiadał właśnie od swojego brata. Wszystko wskazuje na to, że duchowny Adam, minął się z prawdą podczas przesłuchania.

 

Księża, pracujący z księdzem Adamem, zauważyli, że po zaginięciu Roberta, chodził on „struty” izałamany i każdą rozmowę, która schodziła na temat wydarzenia ucinał. Na dodatek, chwilę po
zaginięciu Roberta, ksiądz Adam zaczyna pić, w efekcie czego popada w alkoholizm.

 

W 1997 roku odbył się wyjazd duszpasterstwa do Grzechyni. Ksiądz Adam, miał wówczas opisać zaginionego: “to ten który został zabity w parku w Mistrzejowicach”. Co ciekawe, ksiądz Adam, po zaginięciu Roberta zrobił gruntowny remont swojego pokoju na plebanii. Remonty przeprowadza się dopiero wtedy, gdy nowy ksiądz ma zająć pomieszczenie. Nie wiadomo dlaczego to zrobił.

 


W 2010 przeszedł terapię odwykową. Po jej zakończeniu nie tknął alkoholu, aż do 2015 roku, kiedy to Archiwum X zainteresowało się sprawą zaginionego Roberta, wtedy znów zaczął pić.

 

Śledczy z Archiwum X postanowili przebadać wariografem księży związanych z Robertem. Z badań wyszło, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogą mieć związek ze sprawą zaginięcia studenta. Ksiądz Adam może być bezpośrednio zamieszany w sprawę, ksiądz Andrzej może być odpowiedzialny za tuszowanie sprawy, a ich przyjaciel, ksiądz Stanisław, prawdopodobnie wie gdzie znajduje się ciało.


Od kiedy policjanci zyskali pewność, że mają do czynienia z morderstwem najważniejszą sprawą stało się odnalezienie ciała. Dokumenty, znajdujące się w aktach śledztwa, wskazują, że ciało Roberta może znajdować się w jednej z podkrakowskich miejscowości. Zastosowano nieinwazyjne metody poszukiwania zwłok, wyniki są weryfikowane przy pomocy, między innymi, georadaru sond termicznych, kamer termowizyjnych czy psów wyszkolonych w poszukiwaniu zwłok.


Śledztwo zostało przedłużone do 30 listopada 2021 roku i aktualnie zajmuje się nim Prokuratura Krajowa.


Zostało nie dużo czasu do rozwiązania zagadki, co stało się z Robertem
W 2025 roku minie 30 lat od zaginięcia studenta drugiego roku psychologii, Roberta i sprawa się przedawni.




Jaki był Robert?

 

Robert miał dwójkę rodzeństwa siostrę i brata. Dostał się do liceum lotniczego w Dęblinie spełniając, poniekąd, marzenia swojego ojca, na tym etapie chciał zostać pilotem. Pisał, do rodziców, co niedzielę listy. Tęsknił. Był bardzo związany z rodziną.  Skończył szkołę z wyróżnieniem. Przed maturą zainteresowały go nauki przyrodnicze. Najpierw skończył trzy semestry na Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, a później tęsknota za rodziną i Krakowem pokierowała go na Uniwersytet Jagielloński.


Zaczął studia psychologiczne, chodził na zajęcia, działał w duszpasterstwie akademickim, mieszkał z mamą i rodzeństwem, bo tata akurat wyjechał na kontrakt do Rosji. Często pisali do siebie listy. W tych z 1994 roku można wyczuć smutek, wątpliwości, ale ona dotykają wszystkich młodych ludzi.

 

W dniu zaginięcia Robert był ubrany w krótką, czarną kurtkę wiązana w pasie, jasnobrązowe spodnie, ciemny popielaty sweter, flanelową koszulę w czarno-białą kratę, brązowe buty za kostkę i czarną czapkę.

 

 

Co się stało z Robertem? Dlaczego zaginął?


Aktualnie są trzy hipotezy:
1. Robert posiadał kompromitujące informacje o księdzu Adamie
2. albo był ich świadkiem
3. albo ksiądz Adam darzył uczuciem Roberta, którego on nie odwzajemniał.

 

Tata Roberta nie szuka zemsty, chce wiedzieć co stało się z jego synem, chce odnaleźć jego ciało, by móc go godnie pochować.

 

Na YouTube można znaleźć nagranie, na którym Robert gra na gitarze i śpiewa:
„Bardzo śmiesznie jest umierać, kiedy żyć byś chciał…” te słowa, z jego ust, kiedy znamy historię, rozrywają serce na milion kawałków.

 

 

zdj. fb:Śladem zaginionych



Polecane Video

Komentarze

Nie dodano jeszcze komentarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *