„Bardzo lubię powtarzać, że jestem nowohucianką, a nie krakowianką” [WYWIAD WIDEO]

Podczas spotkania w księgarni „Nowa” na os. Zgody reportażystka przyznała, że od dawna chciała napisać jeszcze jedna książkę o Nowej Hucie. Kiedy nadarzyła się okazja tematem książki miały być kobiety Nowej Huty. – To wydawało mi się z początku pomysłem mocno ryzykownym, ponieważ uznałam, że nowa Huta jest przecież dziełem męskim m.in. murarzy, hutników. Okazało się jednak, że kobiety miały kluczowa rolę w budowie Nowej Huty – mówi o początkach przygody z nową książką Katarzyna Kobylarczyk.
Pisarka opowiedziała też o tym, jak widzi przyszłość wschodniej części Krakowa. – Obliczam, że za 17 lat Nowa Huta będzie super modnym miejscem. To miejsce jest niesamowicie zielone. Jak otwieram oczy rano to za oknem widzę korony drzew, a nie sąsiada na balkonie z papierosem. Nowa Huta ma olbrzymi potencjał i widać jak się zmienia. Mieszka tu coraz więcej młodych ludzi z dziećmi, którzy chcą aktywnie spędzać czas – pojeździć na rowerze, pójść do kina, teatru czy kawiarni. Jak miałam 19 lat to na kawę jeździliśmy do Krakowa, dzisiaj wybieramy Nową Hutę – mówi Katarzyna Kobylarczyk.
Reportażystka mówi o sobie, że jest nowohucianką w drugim pokoleniu. Jedna z moich babć mieszkała w Pleszowie, dlatego moje korzenie w tym miejscu sięgają czasów przed powstaniem Nowej Huty. Moja mama urodziła się w szpitalu Żeromskiego, ja i moje córki też, więc „Żeromskim” jest takim naszym matecznikiem. Bardzo lubię powtarzać, że jestem nowohucianką, a nie krakowianką – dodaje reportażystka.
Komentarze
Moja mama miała 17 lat kiedy przyjechała budować Nową Hutę. Wciąż sypie jak z rękawa wiadomościami i wspomnieniami jak to wtedy było. Chętnie umożliwiłbym spotkanie pań i rozmowę. Może udałoby się rzucić jeszcze jakiś dodatkowy promyk słoneczny na Pani powstającą książkę, która zapowiada się ciekawie. Chętnie zakupię jej egzemplarz.
Dodaj komentarz